czwartek, 19 lipca 2012

Dzień 13

Najpierw odpowiem na komentarz :)
Grubasku, nie napisałam, że tyle schudłam w 8 dni... dziś jest 13 dzień głodówki i z jakiegoś niewyjaśnionego i nieznanego mi powodu moja waga stała w miejscu przez prawie tydzień. Ale od wczoraj ruszyła i dziś spadło kolejne 0.5 kg.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłam co było niejasne :)

A teraz notka.
Przeglądam te blogi, czytam i za głowę się łapię. Masa dziewczyn wypisuje takie brednie w stylu 'nienawidzę jeść' gdzieś tam w zakładce 'o mnie' czy jakiejś innej. To dlaczego w poście piszą, że zawaliły bo za dużo zjadły (nie mówię tu oczywiście o przypadkach wmuszania jedzenia)? No proszę was, ludzie. Nie chcę jeść, a nienawidzę jeść to są dwie różne rzeczy. Ja nie chcę jeść i nie jem, bo chce schudnąć, choć otacza mnie tyle dobrego jedzenia, że aż dziwne, że jeszcze się na nie nie rzuciłam. Ale nie twierdzę, że jeść nie lubię, bo wręcz przeciwnie. Lubię czuć smak, szczególnie makaron po włosku :) wypala kubki smakowe i jest pycha, mega ostry.
No ale niech mi ktoś wtajemniczony wyjaśni dlaczego z jednej strony wypisują, że jedzenie to jest dla nich jak psia kupa na ulicy, a z drugiej zawalają bo JEDZĄ? Jak ktoś nie lubi jeść to tego nie robi, takie jest moje zdanie.
Dziś coś narysuję. I choć w sumie nie uważam się za Da Vinci'ego, wstawie i przyjmę krytykę na klatę : P
... zmniejszającą się klatę ;D
Było mierzenie:
Talia: 69 cm
Biodra: 105 cm (masakra)
Udo: 59 cm
Too zeeeejdzie... chyba.

środa, 18 lipca 2012

Dzień 12

Dawno nie pisałam, no bo w sumie o czym? Tak, nie jem, ćwicze, bla bla bla...
I przez prawie tydzień moja waga stała w miejscu. To było dziwne i demotywujące, ale dziś ruszyła w dół i jest to cholerne 69, już myślałam, że nigdy nie spadnie. To mnie znów zmotywowało.
Dziś jeszcze nie ćwiczyłam, ale za to posprzątałam cały dom. I tak wskoczę później na rower stacjonarny, na godzinę, zwyczajnie.
Ogólnie mam nadzieję, że już będzie ok z wagą, bo jeszcze tylko 8 dni. Jak nie dojdę do 60 w tym czasie to ją wydłużę o tyle ile będzie trzeba. Potem zrobię przerwę od odchudzania, postaram się utrzymać wagę i wtedy znów jakaś dieta, bo ogólnie to marzy mi się 52 kg. Albo chociaż 55. Jeśli schudnę do 60 i to utrzymam, to myślę, że cały rok szkolny na odchudzanie z 5-8 kg to dość dużo czasu i powinno się udać.
Chce mieć szczuplejsze nogi. Już się zmieniają, ale to nie jest to. Nawet ważąc 60 kg wciąż mi się nie podobały. Ale po to się właśnie odchudzam. Chcę dobrze wyglądać i tak się czuć. Założyć moje teraz za małe spodnie  czuć to, że sa luźne, jak rok temu.
Życzę powodzenia samej sobie.
Gdy patrzę na nią to mój gul zazdrości pulsuje tak szybko, że sama nie nadążam liczyć... ale motywuje mnie ta aktorka, choć nie oglądam jej filmów czy seriali ;D Ma skubana nogi :P Tez bym takie chciała, ale niestety, nie ten typ figury... eh.

sobota, 14 lipca 2012

Dzień 8

Waga mi stoi od wczoraj :( Ale myślę o tym jako o skutku tego, że mam okres. Przez kolejne 12 dni powinna ruszyć, nie? ; p
Dziś daję coś nowego... to ja! Moja talia mi się podoba, ale nogi mam okropne. Znaczy, już i tak nie są takie tragiczne. Po tych ćwiczeniach już tak się nie trzęsą jak galareta :) Miło. Ale mam cellulit i to okropny :( Ok, wstawiam to zdjęcie:
Notka pewnie będzie edytowana. Póki co, miłego dzionka czytające robaczki.

EDIT: Poznałam takiego jednego chłopaka, ma 20 lat. Oczywiście twierdzi, że mu się podobam i wszystko ze mną ok, ale ja nie ufam ludziom. Zawsze mieszali mnie z błotem, byłam 'tą gorszą częścią klasy' i w ogóle wszystkiego, a teraz nagle miałabym zaufać im tak po prostu? Nie umiem tak, jestem już postrzegana sama przez siebie jako ktoś gorszy, bo tak mnie postrzegali inni. I co teraz? Gadam z nim, ale to trudne. Mam zerowe doświadczenie z kontaktami towarzyskimi. Narysowałam jego karykaturę, bo wysłał mi swoje zdjęcie, ale źle się czuję. Chyba tego nie pokażę. 
Widzicie te nogi i tyłek. Ogroooooomneeee!

piątek, 13 lipca 2012

Dzień 7


7 dni? Naprawdę? Idzie super :D Jednakże czuję takie pieczenie pomieszane z bólem w gardle, jakby taką kulkę wielkości... no nie wiem, piłki do ping-ponga? Mama poradziła herbatę z cytryną. dla świętego spokoju wypiłam i jest o niebo lepiej. Polecam!
Ostatnia przeglądam blogi różnych dziewczyn, które odchudzają się jedząc... no, bardzo mało. Sama kiedyś taka byłam. No, wiadomo, pro-ana. Kochałam ten świat. Nadal kocham. Ale to dlatego, że miałam inne podejście od nich. One ubierają to w otoczkę (nie wiem dlaczego) odchudzania związanego z jakimś cierpieniem. A ja zawsze uważałam, że po prostu ja stosuję to co działa na mnie. Kocham jeść, uwielbiam. I gdybym chudła jedząc i ćwicząc to bym to z chęcią robiła. Ale to nie działa. Dlatego głoduję, bo to działa.
I wracając do ostatnich blogów odwiedzonych przeze mnie, nie wiem w sumie co o tym myśleć. Głodowanie to oznaka siły i czegoś tam - takie stwierdzenie znalazłam na jednym z nich, a nawet na kilku (poza tym 'czymś tam', po prostu nie pamiętam). W sumie mnie to śmieszy. Głodówka to przysłowiowa bułka z masłem do bycia na ostrej diecie JEDZĄC i ćwicząc. Ludzie, to nie żadne poświęcenie, nie wymaga żadnej siły! Ja nawet ćwiczę, choć to coraz trudniejsze. Póki mogę, czemu nie? Znów boli mnie noga, więc trudno mi powiedzieć czy jutro też dam radę. To trudne, gdy boli, a ja nie jestem masochistką.

Podsumowanie:

Głodówka jest łatwa. Prawdziwa siła (woli) to wyjście z niej bez wpadki i prowadzenie racjonalnego żywienie z jakąś aktywnością fizyczną. Nie róbcie sobie wody z mózgu, każdy może głodować, nie każdy ma mózg by to robić (nie, to nie ma nikogo obrazić. Sama byłam taką idiotką, która po 12 dniach niejedzenia napiła się sklepowego soku pomidorowego, a potem poleciała jeść)

EDIT:  Czasami zastanawiam się po co mi ta figura. Przecież jestem samotna. Nie mam przyjaciół. Ba Przyjaciół! Ja mam tylko rodziców i moje zwierzaki. No, i kumpla, ale on ma gdzieś to jak wyglądam.
Chyba tylko dla siebie, bo w podstawówce traktowali mnie jak psie gówno. Nie miałam takiej figury, nie kupowałam ciuchów w drogich sklepach, nie miałam samych 5 i 6 na świadectwach. Chodziłam tam jak na skazanie, byłam przygnębiona samym faktem wyjścia do szkoły. I wtedy to się zaczęło tak naprawdę. Chciałam im po prostu dorównać, mieć choc namiastkę szacunku. A nie być wyzywaną i nielubianą. Chciałabym... mieć kogoś. Po prostu takiego, kto miały dla mnie czas zawsze, odpowiadał na wiadomości lub SMSy, nie krytykował mnie. Akceptował. A ja w sumie... jestem całkowicie akceptowana przez 3 stworzenia. Kota, świnkę i chomika, z czego ten ostatni ma mnie w sumie gdzieś, jest uzależniony od biegania w kulce. Czy tak ma wyglądać moje życie? Zawsze z kotem, bez nikogo do kogo mogę otworzyć gębę?
Przepraszam. Chwila rozczulania się, heh. Samotność mnie dobija.

czwartek, 12 lipca 2012

Dzień 6


Pora na sprawozdanie :)
Udało się! CAŁY DZIEŃ, tzn od godziny 10 do 16 byłam w ruchu. Chodziłam i chodziłam... byłam w sklepie z kumplem. To nie jest daleko, więc poszliśmy z buta. Moje stopy to czują...
Dziś na wadze... BUM! 70! :D 6 kg spadło, matko, jestem... w euforii.
Kupiłam książkę z przeceny, kosztowała 20 zł ;) Tytuł: Pierścień Borgiów. Jak przeczytam to napiszę czy warto kupić/czytać. Ogólnie sami Borgiowie strasznie mnie fascynują, ale nie chciałabym być ich wrogiem. Przyjacielem też nie, tak nawiasem.
 Zaraz zacznę czytać. Mam jeszcze Opowieści z Narnii i jedną inną książkę... cudnie, nie mogę się doczekać. Nałogowy czytelnik to ja.
Myślę nad wstawianiem rysunków tutaj, bo lubię rysować. Się zobaczy...

środa, 11 lipca 2012

Dzień 5


4 kg w dół :) Iiii... to już 1/4 drogi! Idzie dobrze.
Dziś ćwiczyłam. I nawet się nie spociłam! Ale coś sobie nadwyrężyłam. W tym zgięciu między nogą a krokiem, boli nawet jak idę :/ Zobaczę jak jutro to będzie wyglądać.Okropieństwo.
Szukam jakiś książek o wegetarianizmie. No cóż, myślałam o tym już od może... 2 lat? Nawet dłużej. Ale jak moi rodzice, którzy mają wędzarnie, przywieźli do domu dosłownie pół świni, z oczami, zębami, językiem, ogonkiem... no ten smród był okropny to raz, a dwa - wiecie z czego robi się kaszankę? Kasza, tłuszcz i krew. Sporo krwi. Na dodatek w dużych sklepach to jest, w przenośni, pies pomielony z budą. Mają tam takie duże niszczarki, które kość zmielą na proch, i to też jest w tej sklepowej kaszance.
Widok tego, czucie zapachu, to po prostu obrzydza. Zaczęłam o tym myśleć, na samym początku, w ten sposób: 'kocham zwierzęta' pomyślałam. A potem spojrzałam na mój obiad. 3 ziemniaki ugotowane i pokrojone w kostkę, a do tego sos, który został uzyskany po przygotowaniu kurczaka, który leży tuż obok ziemniaków. I jedyne co mi się nasunęło na myśl to 'jestem hipokrytką'. A nie? Ja na prawdę lubię zwierzęta. Mam 3 w domu, poza masą pająków oczywiście, które gdzieś się ukrywają po katach, i innych stworzeń.
Skoro tak twierdzę, że kocham zwierzęta, dlaczego je do cholery zjadam? Do tego po analizie filmików z hodowli itp - wiecie co? Masakra w sensie rzeźniczym.
Tak ogólnie to produkty z soi są pycha :) Co prawda jakieś mleko sojowe sklepowe to wiecie, e 1500 100 900, ale dobre. Chociaż ja tez zaczęłam sprawdzać te E. Np. wege jest Gorący Kubek pomidorowy. Reszta to nie, ale nie wiem jak te 'na bogato'.
Ja po wyjściu z głodówki chcę żyć w ten sposób. Jeść warzywa i produkty sojowe, ale też mleko pić, jogurty itp. Wegetarianizm dopuszcza nawet jajka, ale ja ich i tak nie lubię, dlatego nie jedzenie ich nie będzie żadnym problemem.
NIKOGO NIE CHCĘ NAWRACAĆ! To mój wybór i nikogo nie będę przekonywać. Macie prawo jeść co chcecie. Ja po prostu nie przykładam ręki do rzezi uznawanej za humanitarną.

EDIT: Śmieszy mnie jedna rzecz. Jestem na głodówce, mam w domu lody, chipsy, Pepsi... i wiecie na co mam ochotę? Na warzywa. I owoce. Ale to taka minimalna ciągotka. Ale ja się nie dam! Będę walczyć o 60 kg! A potem się zobaczy. To mi raczej nie wystarczy ; p

wtorek, 10 lipca 2012

Dzień 4

Czuję się jak przebita dętka. Widziałam takową wczoraj, w moim rowerze. Nie wyglądała na gotową do działania.
Też ze mnie masochistka, hehe. Ja, na głodówce, już 1/5 drogi za mną, a ja... oglądam program Buddy Valastro Gotuje! I co pół minuty 'mm, it's so delicious!' albo coś innego określającego jakie to dobre jedzenie mu tam spod palców wychodzi. Raz robił eklerki francuskie czy coś w tym stylu. Z czekoladą na wierzchu. Oglądałam to z miną jak srający kot na pustyni. Ma ktoś Michałki? ;)
Ogólnie to dziś się udało. Nie tłumaczę sobie tego w ten sposób 'ooo matko, jeszcze 16 dni, chyba umrę!'', tylko raczej 'To już 1/5 drogi za mną! Super. Jutro już będzie 1/4!'. No trzeba jakiegoś optymizmu, inaczej to się nie uda.
Nie jestem na takiej totalnej głodówce. Tzn. piję kawę z mlekiem. Z odrobiną mleka. Daje mi to energię i kofeina sama w sobie ucisza nasze poczucie głodu.
Dziś nie ćwiczyłam, ale, co dziwne, jak wstałam z łóżka to było jedno wielkie WOW. Dlaczego? ŻADNYCH bolących mięśni czy gnatów. Czyżby jakaś poprawa? :)
Jutro mam zamiar ćwiczyć. Albo zrobię te ćwiczenia z Cindy, albo rower, albo... to i to. Zobaczę jak będę się czuła.
Już mam plan wychodzenia z głodówki. No muszę go mieć, bo bez tego ani rusz. Moja ostatnia głodówka skończyła się katastrofą, bo zrobiłam to, czego domagał sie mózg - jadłam. Myślicie, że bycie głodnym jest okropne? Nie! TO było okropne. To uczucie to był koszmar. Z pewnością to się powtórzy. Pierwszy dzień dania organizmowi soków z owoców (rozcieńczonych wodą) da mu sygnał 'ej! Coś dostałem! Chcę więcej!'. Potem będzie gorzej. Pewnie coś w stylu 'Ej Ty! Ubieraj się i idź na pizze! A po drodze kup chipsy!'. Co trzeba zrobić? Nie ma cudownego środka. Mówisz organizmowi 'Spadaj!' i tyle możesz zrobić :)
Coś mi mówi, że mój plan co do wychodzenia będę jeszcze modyfikować. Ogólnie to jestem meeega kreatywna dzisiaj :O Ciągle jakieś pomysły. Uwielbiam rysować i pisać opowiadania ;) Może coś z tego będzie.
A teraz biorę się za sprzątanie pokoju. Mam wiecznie burdel, jak to możliwe? :/
Tak przy okazji, gdy moja mama wie co robię i mi mówi, że jak chcę zrobić twaróg i serwatkę uzyskać z PRAWDZIWEGO mleka, na czas wychodzenia z głodówki, i mi mówi, że lepiej kupić to nafaszerowane chemikaliami gówno ze sklepu to wiecie co? Czuję coś na ten kształt, bez urażania mamy:

Dzień 3


Nie wiem czy jutro będę ćwiczyć. Jestem na głodówce i na dodatek dostałam okres. A ja mam krwawienie jak z otwartej rany. Do tego jestem połamana jak babcia z reumatyzmem. Okropność...
Ale wytrzymałam. Od jutra powinno być już tylko łatwiej, z nie-jedzeniem.
Moja mama wie o tym. Zaprzestała protestów, bo wie, że zrobię to co sama uważam za słuszne. No w końcu co, ma mnie zmusić do jedzenia? Ona wie czego ja chcę, i wie też, jak trudno mi to osiągnąć tradycyjnymi metodami.
Ja się nie głodzę bo to lubię. Choć od pewnego czasu to też... gdybym chudła na diecie 1000 kcal czy więcej to jasne, nie ma problemu. Ale tak się nie dzieje, w ogóle NIC się nie dzieje. I to jest najgorsze.
Jeśli z tej głodówki wyjdę źle, rozbiję sobie wazon na głowie.
Cholernie podoba mi się ta bluza z myszką miki ;) Muszę sobie taką załatwić...

niedziela, 8 lipca 2012

Dzień 2


Dziś ćwiczyłam:

Około 45 min 'Kształtuj swoje ciało'
1h roweru stacjonarnego
Około godziny zwykłego roweru.

Jak na kogoś kto nic nie je, uznaję, że to dużo.
No cóż, najtrudniej jest zacząć ćwiczyć. Potem to już idzie samo. Nie to, że nie mam zakwasów od wczoraj, bo mam. Jutro też będę miała. No ale co, jak jutro nie wstanę i nie zrobię swojej serii to już po jutrze też tego nie zrobię. Albo robię to codziennie albo wcale.
Możliwe, że w pewnym momencie po prostu przestanę ćwiczyć z braku sił. Ale przy wychodzeniu z głodówki, choćby to miało być zabójcze, wrócę do nich i będę je robić dzień w dzień.
Cóż, nie piszę tutaj po to, by ktoś to czytał, choć też na to liczę. Ale po prostu gdy spiszę co dziś zrobiłam, by przestać się siebie wstydzić, to możliwość napisania tego jeszcze raz motywuje mnie już na jutro. Bo warto.
Jutro się zważę i zmierzę. A kolejny raz za tydzień.
Oby :)

sobota, 7 lipca 2012

Lzy, pot i wysiłek


Dziś były chyba z 3 burze. Oby ta co była przed chwilą była ostatnia.
Zmieniłam ćwiczenia. Ogólnie te z serii 8 min uznałam za taką rozgrzewkę przed czymś cięższym i, mam nadzieję, efektywniejszym.
Ćwiczę od dziś ćwiczenia, które zapodała kiedyś pewna modelka Cindy Crawford - Kształtuj swoje ciało. Moim zdaniem są dobre, wyciskają pot. Póki co będę robić raczej połowę tego co ona, bo chcę się ruszać nazajutrz, a nie zdychać od zakwasów.
Jako, że jest godzina 21.26, mogę spokojnie stwierdzić, że nic dziś nie zjadłam. Wypiłam wodę i jedną kawę z odrobiną mleka, ale nie jadłam nic, tylko moje tabletki, które muszę brać, to będę je brała.
Chyba już dziś zacznę planować ostateczne wyjście z głodówki i typowe 'co potem'.
Nie chcę się za bardzo pospieszyć, ale ogólnie chciałabym aby ta głodówka trwała 20 dni. To w sumie tylko 3 dni więcej niż ta ostatnia... szkoda, że nie skończyła się tak jakbym tego chciała.

Bez komentarza.


Nie ćwiczyłam. Ale dzis było tak strasznie gorąco i wilgotno... tak duszno. Coś okropnego.
Im bardziej się zastanawiam tym bardziej się przekonuję do głodówki, którą będę dokładnie planować. Skoro potrafię nie jeść niczego, absolutnie niczego, pić tylko wodę i nawet czasami jakoś tam poćwiczyć, to dlaczego nie?
Dlaczego ma mi się nie udać wyjść z głodówki dokładnie tak jak zaplanuję? Bo co? Bo jedzenie? Nie.
Fuck this, tym razem się uda. Ćwiczę, a na wadze nie spadł nawet 1 gram, nic.
Tym razem się uda. Musi się udać.

czwartek, 5 lipca 2012

Coś jest nie tak.


Dziś jeszcze nie ćwiczyłam, ale mam cholerne problemy ze spaniem. Wierce się gdzieś do 3-4 nad ranem i wtedy ewentualnie zasnę. Dlatego za jakąś chwilę sobie poćwiczę. Chociaż nie, godzina na rowerze stacjonarnym.
Pogoda w kratkę, naprawdę. Mieszkam nad morzem, tu wczoraj było 15 stopni, dziś 27, a teraz znów jakieś 17 może. Szaro, zimno i do dupy.
Tytuł głosi, że coś jest nie tak. Dlaczego? No cóż... eh, to już nawet nie będzie dla mnie policzek, po prostu jestem słaba. Mogę ćwiczyć cały dzień, ale nie potrafię trzymać racjonalnej diety. Ja umiem się tylko głodzić, ale tak NAPRAWDĘ głodzić, a nie zjeść śniadanie, obiad i twierdzić, że to głodówka. Ja nie jem nic na 'głodzie'. Do tego sam głód trwa ze 2-3 dni max, potem jedyne co czuje to swoją głowę bez ciała, bo gdy ma się zaćmienie, tzn. obraz robi Ci się czarny na chwilę, to nie czuje się niczego poza głową, a raczej poza mózgiem w czaszce, jakby ważył sam tonę, a Twojego ciała nie było. Pufff, wyparowało. A po chwili jest już ok.
Wie ktoś dlaczego głodówka jest w sumie jak narkotyk? A no dlatego - wiesz, że to Ci szkodzi. Wiesz, że wychodzenie z niej też nie idzie Ci dobrze i kilogramy wracają. A jednak... to działa. Każdego dnia spada Ci 0,5 - 1 kg, a nawet więcej. Potem oczywiście zwalnia, ale i tak to DZIAŁA. Jest takie szybkie i proste. Zawsze bez jedzenia czuję się taka inna. Szczęśliwsza w momencie tego nie jedzenia, lekka, i... no, jakby to ująć. Czysta? No, tak. Czysta. Trudno to wytłumaczyć, ale to najlepsze słowo.
Ide ćwiczyć, nie ma co zwlekać. Znów się spocę : P Zazdroszcze tym, co mało się pocą. Macie se dobrze, pot śmierdzi, ubrania potem tym bardziej.
Pozdrawiam i ktokolwiek kto to czyta - dzięki, że jesteś i trzymaj się. Nie bierz ze mnie przykładu.
PS. Wie ktoś jak ustawić, aby na blogu pisać pod pseudonimem, a nie imieniem i nazwiskiem? Nigdzie nie mogę tego znaleźć.

środa, 4 lipca 2012



Godzina 12:43, nie jadłam jeszcze śniadania, ale jak moja zupa się ugotuje to zaraz zjem! :D
Na 100 g wychodzą 22 kcal :) Super ;) No i tak oto moja śniadaniowa zupa ma 66 kcal w całej misce. Jeśli ktoś lubi brokuły, bardzo polecam bo jest pyszna :) A to przepis:

Zanim zaczniecie robić, przeczytajcie, żeby nie było żadnej gafy ;)

1 brokuł
2 ząbki czosnku
1,5l bulionu
2 duże ziemniaki
Przyprawy - pieprz, sól, zioła prowansalskie
Osobiście użyłam tylko ziół prowansalskich

Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę, by szybciej się ugotowały, czosnek również pokrójcie, najlepiej w kostkę. To wsypujemy do, uwaga, 1 litra bulionu i gotujemy 10 min.
Tak, do litra. Resztę na razie gdzieś odstawcie.
Teraz czas na krojenie brokuła  :) Zróbcie to według uznania i po tych 10 min gotowania ziemniaków dodajcie go i również 10 min gotowania.
Teraz odstawcie garnek na jakąś deskę do krojenia (ja głupia postawiłam raz na blacie gorący garnek, haha. Chleb urósł na blacie ; p jesli wiecie co mam na myśli) i zacznijcie miksować blenderem zupę. Miksujemy dolewając resztę bulionu i dosypując przyprawy. Według uznania, każdy ma swoje smaki ;)
Powodzenia! 

PS. Do przyozdobienia możecie użyć różyczek brokuła, sera feta lub jogurty naturalnego, bo to raczej do smaku nie wnosi zbyt wiele. Ja również bulion uzyskałam z kostki rosołowej, bo nie opłaca mi się gotować wszystkiego tylko na jedną zupę. Cała zupa zdrowa, tyle ten bulion taki nie do końca :P

Potem pewnie coś dopiszę, jak znam życie to te katusze, które sobie zafunduję własnowolnie (czyt. ćwiczenia). Oczywiście tylko żartuję, gdyby były takie okropne to bym ich nie robiła :)

wtorek, 3 lipca 2012

Po tym pierwszym dniu



Nie było sielankowo, nie nie nie. Ale dzisiaj tak:
10 min stepper
51 min pedałowania na stacjonarnym i przy okazji oglądania Gry o Tron sezonu 2 :D PS. Polecam książki. Wciągnęłam je jedną dziurką od nosa ;D Teraz nie mogę się doczekać kolejnej cześći :)
8 min rozciąganie x2
8 min arms (ramiona)
8 min legs (nogi)
8 min abs (brzuch)
To chyba wszystko. Ogólnie wyszło, że ćwiczyłam jakieś 1,5 godziny, czyli chyba całkiem ok. Zobaczymy jak długo to potrwa... hehe.
Co zjadłam? Owoce głównie dzisiaj, na obiad gulasz mamy, na kolacje znów owoce i owoce raz jeszcze, ale w galaretce. Kiedyś tam słyszałam, że niby galaretka pomaga na zakwasy. Się zobaczy :)
Jutro ugotuję zupę. Będzie mało kcal, do tego mam zamiar jeść ją cały dzień, bo za długo stać nie może.
Powtarzam sobie od jakiegoś czasu, że dojdę do 60 kg i koniec, to starczy. Ale wiem, że tak nie będzie. Jeśli dojdę do 60, to pewnie będe chciała mniej i mniej, i znów zatoczę koło :/ Do dupy jest to wiedzieć.
Pozdrawiam, sory za to żalenie się, ale jestem samotna jak cholera i mnie to dobija.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Od czegos trzeba zacząć

Witam wszystkich serdecznie, choć... to raczej nie pora na powitania, a na życzenie miłych snów :)
Aczkolwiek, założyłam bloga bo przyszły wakacje i po naprawdę pracowitym roku szkolnym, gdzie nie raz nie miałam czasu nawet się umyć (:/), pora się zabrać za siebie i, no cóż, po prostu walczyć o swoje samozadowolenie.
Mój problem polega na wadze, a co za tym idzie - wyglądzie. Jest mi przykro, że tak a nie inaczej wyglądam, ale naprawdę trudno mi coś zrzucić. Mam chyba wszystko co tylko pogarsza sprawę :/ Eh, napisać tą nazwę... autoimmunologiczne (uf ;D) zapalenie tarczycy, hiperprolaktynemia (:P) i do tego mogę zachorować na cukrzycę dosłownie w każdej chwili, gdyż moja trzustka pracuje jakby chciała a nie mogła i w każdej chwili może przestać pracować. Cudownie po prostu :)
Ale mimo to chcę schudnąć, w ogóle ćwiczyć, i robic to jakoś tak systematycznie. Mam słomiany zapał, wiecie, najpierw mam taki power, że wszystko super, ale po dwóch dniach już gorzej ;D Coś poradzimy na to.
Próbowałam już wielu diet, nawet głodówek, gdzie po pierwszej był taki efekt i bez jojo, że mnie to zachęciło, ale dwie kolejne to była katastrofa i teraz mam :/ (kolejno odlicz głodówki trwały 6, 12 i 17 dni) Schudłam tak naprawdę, żeby to dłużej utrzymać, chyba tylko raz, ten pierwszy (w sensie, moje pierwsze odchudzanie 'ever'). Jadłam, hm, 2 kromki wafli ryżowych dziennie i popijałam raz kawą, raz szklanką Pepsi... 12 kilo schudłam na początek, potem jeszcze trochę... ogólnie z 82 zeszłam do 60, czyli zleciało 22 w jakieś 3-4 miesiace. Nie ćwiczyłam, zawsze miałam włączony tryb oszczędności energii :P Czyli się leniłam no, przyznaję się. Winna ;) Teraz już nie mam tyle silnej woli żeby tak mało jeść, nie wiem dlaczego, bo wtedy to było takie łatwe i naturalne jak oddychanie. Coś muszę zrobić ze sobą ogólnie, bo już ważę z 75 abo i 76 kilo. To tak dalej nie może być :(
Zaplanowałam, że będę gotować sama, bo może i nie wyjdzie zawsze, ale już zupe krem brokułową umiem zrobić ; D i ma mało kcal :3 Jakieś 23 na 100 g (jako, że to nie do końca płyn, tylko taki krem właśnie, to piszę w gramach)
Nie wstaję przed 10, bo wakacje ;D Po prostu. Śpie do 10 i tyle.
Muszę ćwiczyć. Moja mama kupiła kiedyś i stepper i rower stacjonarny, to będę ich uzywać. Nie jestem raczej sportowcem to 10 min dziennie na stepperze, bo na tym jest dość ciężko i na tym rowerze godzinę. Prosto i, w teorii, przyjemnie (zobaczymy jak długo...)
Są na YT ćwiczenia z serii 8 min. Ja chcę robić ramiona, brzuch i nogi + rozciąganie. No codziennie, a jak :D
Już się zniechęcam, bueheheh.
Mam skakankę. Zobaczę co z nią. Kiedyś wyrabiałam 1500 podskoków tak na luzie, teraz pewnie nawet 100 nie zrobie :P
Będę tu wszystko ładnie opisywać. Ćwiczenia, jedzenie... motywacje :>
Nie martwcie się, reszta notek taka długa nie będzie, tylko ta jakoś tak wyszła ;P Sorki.
A tu małe foto. Co za TYŁEK. Wspaniały... eh.